Wrocław, rok 1919. Na jednej z wysepek w rozlewiskach Odry dwóch
gimnazjalistów dokonuje makabrycznego odkrycia. Przybyły na miejsce
asystent kryminalny Eberhard Mock odnajduje okrutnie okaleczone ciała
czterech mężczyzn, a przy nich adresowaną do siebie tajemniczą notatkę.
Ekscentryczny morderca wciąga policję w grę, której stawką jest życie
kolejnych ludzi. Policjanci podążają jego tropem w podziemny świat
tajnych sekt okultystycznych i sutenerów oferujących bogatym klientom
zakazane rozrywki. Tymczasem nieustępliwy, porywczy Mock, prześladowany
przez senne koszmary, słabość do alkoholu i pięknych, rudowłosych
kobiet, toczy rozpaczliwą walkę z czasem. Wykorzystuje cały swój spryt i
doświadczenie, by jak najprędzej powstrzymać krwawy spektakl, którego –
nieświadomie – sam jest przyczyną. Mroczny, pełen napięcia i grozy
thriller Marka Krajewskiego opisuje wydarzenia o osiem lat poprzedzające
akcję uznanego za najlepszy polski kryminał 2003 roku Końca świata w Breslau.
Książka Krajewskiego bardzo mi się spodobała, i to z przyczyn, które
innym przeszkadzały. Opis jest skupiony na samej osobie Mocka bardziej
niż w pozostałych książkach, odsłaniają się dotąd niewspominane karty
jego osobistej biografii, akcja jest poprzetykana nicią wątków
zaprzeszłych, dotąd pomijanych, a dla kształtu wielu już znanych postaci
ważnych. Wydaje się nawet, iż akcja umieszczona jest w czasach daleko
wcześniejszych niż w poprzednich częściach cyklu właśnie po to, aby
pokazać, jakie zdarzenia doprowadziły do ustalenia się stosunków między
postaciami w formie znanej z poprzednich powieści; zaś sam zwrot ku
szczegółom osobistym wydaje się związany z planowaną już wówczas
powieścią "Festung Breslau", która miała być ostatnią z cyklu (a jej
kompozycja doskonale się nadaje do takiego zamknięcia serii). Mamy więc
coś więcej o postaciach i opisywanej rzeczywistości, bo już niedługo
będziemy się musieli z nimi rozstać. (Autor jednak uznał temat za na
tyle nośny, iż już szósta część jest ukończona, a dalsze są tylko
kwestią czasu.)
Mock jest postacią zestawioną ze sprzeczności, a przynajmniej cech,
które zdają się sobie przeczyć w jednej osobie. Mamy więc brutala,
dziwkarza, człowieka o reputacji opartej na sianym przezeń strachu i
kontaktującego się ze światem przestępczym. Z drugiej jednak strony
człowiek ten odebrał wykształcenie klasyczne, napisał kilka prac po
łacinie, a w chwilach zdenerwowania bądź nudy powtarza sobie w myśli
heksametry greckich i rzymskich klasyków bądź odmienia przecz przypadki
łacińskie rzeczowniki, na podobieństwo tych, który w takich chwilach
liczą do stu lub mnożą liczby dwucyfrowe (słyszałem też o wyciąganiu
pierwiastków). Jakoś się to jednak łączy ze sobą w jego psychice, i
jedno nie daje się wyprzeć przez drugie.
POLECAM
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz