środa, 16 listopada 2011

Widma w mieście Breslau

Wrocław, rok 1919. Na jednej z wysepek w rozlewiskach Odry dwóch gimnazjalistów dokonuje makabrycznego odkrycia. Przybyły na miejsce asystent kryminalny Eberhard Mock odnajduje okrutnie okaleczone ciała czterech mężczyzn, a przy nich adresowaną do siebie tajemniczą notatkę. Ekscentryczny morderca wciąga policję w grę, której stawką jest życie kolejnych ludzi. Policjanci podążają jego tropem w podziemny świat tajnych sekt okultystycznych i sutenerów oferujących bogatym klientom zakazane rozrywki. Tymczasem nieustępliwy, porywczy Mock, prześladowany przez senne koszmary, słabość do alkoholu i pięknych, rudowłosych kobiet, toczy rozpaczliwą walkę z czasem. Wykorzystuje cały swój spryt i doświadczenie, by jak najprędzej powstrzymać krwawy spektakl, którego – nieświadomie – sam jest przyczyną. Mroczny, pełen napięcia i grozy thriller Marka Krajewskiego opisuje wydarzenia o osiem lat poprzedzające akcję uznanego za najlepszy polski kryminał 2003 roku Końca świata w Breslau.

Książka Krajewskiego bardzo mi się spodobała, i to z przyczyn, które innym przeszkadzały. Opis jest skupiony na samej osobie Mocka bardziej niż w pozostałych książkach, odsłaniają się dotąd niewspominane karty jego osobistej biografii, akcja jest poprzetykana nicią wątków zaprzeszłych, dotąd pomijanych, a dla kształtu wielu już znanych postaci ważnych. Wydaje się nawet, iż akcja umieszczona jest w czasach daleko wcześniejszych niż w poprzednich częściach cyklu właśnie po to, aby pokazać, jakie zdarzenia doprowadziły do ustalenia się stosunków między postaciami w formie znanej z poprzednich powieści; zaś sam zwrot ku szczegółom osobistym wydaje się związany z planowaną już wówczas powieścią "Festung Breslau", która miała być ostatnią z cyklu (a jej kompozycja doskonale się nadaje do takiego zamknięcia serii). Mamy więc coś więcej o postaciach i opisywanej rzeczywistości, bo już niedługo będziemy się musieli z nimi rozstać. (Autor jednak uznał temat za na tyle nośny, iż już szósta część jest ukończona, a dalsze są tylko kwestią czasu.)

Mock jest postacią zestawioną ze sprzeczności, a przynajmniej cech, które zdają się sobie przeczyć w jednej osobie. Mamy więc brutala, dziwkarza, człowieka o reputacji opartej na sianym przezeń strachu i kontaktującego się ze światem przestępczym. Z drugiej jednak strony człowiek ten odebrał wykształcenie klasyczne, napisał kilka prac po łacinie, a w chwilach zdenerwowania bądź nudy powtarza sobie w myśli heksametry greckich i rzymskich klasyków bądź odmienia przecz przypadki łacińskie rzeczowniki, na podobieństwo tych, który w takich chwilach liczą do stu lub mnożą liczby dwucyfrowe (słyszałem też o wyciąganiu pierwiastków). Jakoś się to jednak łączy ze sobą w jego psychice, i jedno nie daje się wyprzeć przez drugie.

                                                        POLECAM





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz